czwartek, 26 maja 2016

Nie daleko pada jabłko od jabłoni.

Z okazji Dnia Matki, dziś opowiem o mojej mamie, która nauczyła mnie wszystkiego. Szyć, robić na drutach, szydełkować - po prostu tworzyć.

Od zawsze moja rodzicielka szyła mi wszelkie ciuchy, robiła sweterki, zabawki - zresztą mojemu bratu również. Nawet w wieku nastoletnim szyłyśmy razem, póki sama się dobrze nie nauczyłam w szkole średniej. W późniejszym czasie mama zajmowała się szydełkowaniem ozdób świątecznych: aniołków, śnieżynek, jajek wielkanocnych. Wykonywaniem wszelkich firanek i obrusów na zamówienie. Były takie okresy że miała zamówienia na rok do przodu i żyliśmy z rękodzielnictwa.

Czerwona sukienka oraz krowa zrobione przez moją mamę.

W podstawówce ujawnił się we mnie talent do projektowania ubioru. Cokolwiek nie wymyśliłam, moja mama mi to szyła, bądź dziergała na maszynie. Wystarczyło, że to narysowałam. Założyłam nawet zeszyt z projektami. Z czasem mama nauczyła mnie szyć na maszynie, robić na drutach (choć to mi do tej pory za dobrze nie wychodzi) i szydełkować. Nigdy nie miałam za dużo cierpliwości i wytrwałości - zawsze siedziała we mnie mała Pani Kierownik. Projektowałam coś, robiłam wykrój, a szycie przy maszynie zlecałam mamie. Pewnie dlatego w technikum odzieżowym, w którym się uczyłam pokochałam overlock 5-nitkowy i szycie z wszelkich dzianin. Szycie na nim było o wiele szybsze i wygodniejsze niż na zwykłej stębnówce.

Szalik i czapka wykonane przez moją mamę. Przy bałwanku na szaliku pomagał tata.

Do szydełka nie pałałam za dużą miłością. W wakacje przed pójściem do szkoły średniej wykonałam jedną bluzkę i na tym się skończyło. Mama nigdy by się niespodziewana, że do niej zadzwonię i powiem, że potrzebuję szydełko i wzory, bo chcę dziergać łapacze snów. A gdy okazało się, że jestem w ciąży to odgrzebałyśmy wszystkie pozostałe zdjęcia i wzory sweterków oraz pluszaków, które mama zrobiła dla mnie, a ja teraz wiem, że wykonam takie same dla naszej kluski. To jest chyba ten moment rodzicielskiej satysfakcji. Znowu tak jak kiedyś, gdy byłam młodsza siedzimy i wymyślamy co uszyję, jak to wykonam oraz jakich włóczek użyć. Szkoda tylko, że tak mało zachowało się na zdjęciach. Zdecydowanie więcej zachowaliśmy całą rodziną we wspomnieniach.

 Sweter i kołnierzyk dzieło mamy.

Jestem teraz w 24 tygodniu ciąży. Spodziewamy się z mężem dziewczynki. Ostatnio trochę z przerażeniem zapytałam mamę:"Co ja będę z nią robić? Co się robi z dziewczynkami?" Mama z uśmiechem odpowiedziała mi: "Jak to co? Będziesz robić to samo co my".

Dziękuję Mamo,
Martyna


Ja i moja "Wielka" Mama

czwartek, 19 maja 2016

Koszykowelove.

No i stało się dopadło mnie sznurkowe szaleństwo!

W poprzednim poście o sznurku napisałam, że kosz i dywan mi wystarczą... otóż nie! Nie powstrzymałam się zamówiłam kolejne kolorowe sznurki i wydziergałam małe kosze. Jest to niesamowicie przyjemne, gdy po godzinie widać gotowy efekt.

 Dwukolorowe koszyki na różności
 
Tym razem postawiłam na wykonanie koszy z półsłupków. Kosze wyszły sztywniejsze i bardziej stabilne. Jeden kosz zajmuje ok. godziny. Dwa kosze do salonu są dwu kolorowe. Mniejszy i większy na duperele i moje robótki. Trzeci kosz powstał z myślą o rodzinnych niedzielnych śniadaniach, do przechowywania pieczywa. I to wszystko w jeden dzień! Świetna przerwa w tworzeniu czegoś większego.

Po głowie chodzą mi jeszcze podkładki pod kubki i talerze, więc tym razem to na pewno nie koniec.

Buziaki,
M.

Owalny koszyczek na pieczywo

środa, 11 maja 2016

Łapacz snów.

Moda na łapacze snów jako element dekoracyjny do domu, panuje już od jakiegoś czasu. Postanowiłam zrobić swoją własną wersję na szydełku z naturalnymi piórami.

Bez problemu można znaleźć różne wzory w internecie. Mi z pomocą przyszła moja mama, która też pała się rękodzielnictwem. W rodzinnym domu znalazłam stos gazetek z różnymi schematami na szydełko. Znalazło się kilka na witraż okienny czy po prostu na okrągłą serwetkę.

Metodą prób i błędów opracowałam 5 wzorów. Każdy szablon można przerobić na łapacz snów. Wymaga to cierpliwości i modyfikacji oryginału. Po wybraniu schematu zdarzało mi się pruć całą pracę nawet 3 razy. Łapacz snów musi być odpowiednio napięty na obręczy, a ta odpowiednio zamaskowana.Wykonanie jest zależne od kilku czynników, które są zmienne: grubość włóczki, wielkość szydełka czy średnica obręczy. Najważniejszy jest i tak sposób w jaki zaciskamy oczka, czy robimy ściegi bardziej luźno czy ciasno. Innymi słowy wszystko zależy od naszej ręki.

Z moimi łapaczami wybrałam się na spacer do lasu, by zrobić im zdjęcia. Wszystkie wykonane są z bawełnianej włóczki na obręczach od 22cm do 10 cm. Zdobią je piękne naturalne pióra z wszelkiego ptactwa domowego i dzikiego. Między innymi kurze, kogucie, kacze, perlicze, bażancie czy nawet pawie. Dzięki temu mają rustykalny i prosty charakter. Dodatkowo pojawiają się delikatne, małe, szklane koraliki, najczęściej pod kolor włóczki.

Wszystkie łapacze, ze zdjęć są do wzięcia. Śmiało możecie się odzywać. Z chęcią wykonam też coś na zamówienie.

Pozdrawiam,
M.

 




czwartek, 5 maja 2016

Trójkąty.

Dzisiaj z innej beczki, bo o urządzaniu wnętrza. W poprzednim poście o sznurku pojawiło się zdjęcie naszego salonu i kolorowej ściany w trójkąty. Taka ściana to nie taka łatwa sprawa jak się wydaje.

Zaczęło się oczywiście od inspiracji znalezionych w internecie. To one sprawiły, że też zapragnęłam zmalować trójkąty.



Zdjęcia: Pinterest

W grudniu podczas naszej przeprowadzki do naszego małego mieszkania, uparliśmy się by pomalować ściany i poskładać meble jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety ten pośpiech jest widoczny w trójkątach (na szczęście tylko z bliska ;) ). Całość zajęła mi jakieś 4-5h, podzielone na dwa dni, a w piwnicy znalazłam mnóstwo różnokolorowych resztek farb pozostałych z różnych remontów. Ale po kolei.

Wiedziałam, że na symetryczne, równoboczne trójkąty nie starczy mi cierpliwości i czasu, dlatego od razu postawiłam na abstrakcję i nie przygotowywałam sobie szkicu/planu działania na kartce. Pomalowaliśmy ścianę jedną warstwą koloru bazowego. Po wyschnięciu od razu przystąpiłam do działania i zaczęłam przyklejać taśmę malarską na ścianę według swojej fantazji. I tu pojawił się pierwszy błąd. Mianowicie nie miałam zamiaru zostawiać ramki pomiędzy trójkątami, więc musiałam modyfikować kształt trójkątów. Kilka razy trzeba było przesunąć taśmę i kilka razy domalowywałam trójkąty.




Po pierwszym dniu wiedziałam, że powstał już problem drugi. Teraz wiem, że gdybym miała więcej czasu to na pewno bym delikatnie zeszlifowała papierem ściernym brzegi trójkątów. W momencie poprawiana ich kształtów i domalowywania, widać z bliska krawędź powstałą po odklejeniu taśmy malarskiej.

Mimo nie do końca perfekcyjnego wykonania jestem zadowolona z efektów. Salon nabrał ciekawego charakteru, a wykorzystane kolory użyte w całym mieszkaniu stanowią interesujący element wspólny. Dla porównania efekt przed i po. Efekt przed to jeszcze mieszkanie babci, przed całym remontem. Efekt po już z meblami. W pośpiechu przed świątecznym zapomniałam zrobić zdjęcia samym trójkątom przed wstawieniem mebli.



W naszym mieszkaniu są jeszcze dwa małe trójkąty przy wejściu do schowka. Malowaliśmy ściany w salonie dwoma odcieniami szarości. Gdy ciemniejszy odcień się skończył, a ściana została upaćkana nie pozostało nic innego jak trójkątowy fristajl. Całość wyszła świetnie, małe trójkąty są wprowadzeniem do większego dzieła. Moja koleżanka nawet się nabrała i myślała, że wiszący obok obraz Pakala z Meksyku tak pięknie odbija słońce na ścianie.

Buziaki,
M.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...