Zaczęło się oczywiście od inspiracji znalezionych w internecie. To one sprawiły, że też zapragnęłam zmalować trójkąty.
Zdjęcia: Pinterest
W grudniu podczas naszej przeprowadzki do naszego małego mieszkania, uparliśmy się by pomalować ściany i poskładać meble jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety ten pośpiech jest widoczny w trójkątach (na szczęście tylko z bliska ;) ). Całość zajęła mi jakieś 4-5h, podzielone na dwa dni, a w piwnicy znalazłam mnóstwo różnokolorowych resztek farb pozostałych z różnych remontów. Ale po kolei.
Wiedziałam, że na symetryczne, równoboczne trójkąty nie starczy mi cierpliwości i czasu, dlatego od razu postawiłam na abstrakcję i nie przygotowywałam sobie szkicu/planu działania na kartce. Pomalowaliśmy ścianę jedną warstwą koloru bazowego. Po wyschnięciu od razu przystąpiłam do działania i zaczęłam przyklejać taśmę malarską na ścianę według swojej fantazji. I tu pojawił się pierwszy błąd. Mianowicie nie miałam zamiaru zostawiać ramki pomiędzy trójkątami, więc musiałam modyfikować kształt trójkątów. Kilka razy trzeba było przesunąć taśmę i kilka razy domalowywałam trójkąty.
Po pierwszym dniu wiedziałam, że powstał już problem drugi. Teraz wiem, że gdybym miała więcej czasu to na pewno bym delikatnie zeszlifowała papierem ściernym brzegi trójkątów. W momencie poprawiana ich kształtów i domalowywania, widać z bliska krawędź powstałą po odklejeniu taśmy malarskiej.
Mimo nie do końca perfekcyjnego wykonania jestem zadowolona z efektów. Salon nabrał ciekawego charakteru, a wykorzystane kolory użyte w całym mieszkaniu stanowią interesujący element wspólny. Dla porównania efekt przed i po. Efekt przed to jeszcze mieszkanie babci, przed całym remontem. Efekt po już z meblami. W pośpiechu przed świątecznym zapomniałam zrobić zdjęcia samym trójkątom przed wstawieniem mebli.
W naszym mieszkaniu są jeszcze dwa małe trójkąty przy wejściu do schowka. Malowaliśmy ściany w salonie dwoma odcieniami szarości. Gdy ciemniejszy odcień się skończył, a ściana została upaćkana nie pozostało nic innego jak trójkątowy fristajl. Całość wyszła świetnie, małe trójkąty są wprowadzeniem do większego dzieła. Moja koleżanka nawet się nabrała i myślała, że wiszący obok obraz Pakala z Meksyku tak pięknie odbija słońce na ścianie.
Buziaki,
M.
Bardzo fajne te trójkąty, aż mam ochotę zrobić takie u siebie :)
OdpowiedzUsuńSuper wyszły te trójkąty, czeka mnie remont kuchni więc chyba o tym pomyślę ;)
OdpowiedzUsuńPięknie wyszło zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńW sumie jeżeli ktoś lubi trójkąty to jak najbardziej można je stosować we wnętrzach. Jednak ja w sypialni bym ich nie chciał. Całkowicie wystarcza mi nowe łóżko ze sklepu https://senpo.pl/nasze-salony/senpo-wroclaw-galeria-domar/ i jestem przekonany, że lepiej już się nie wyśpię.
OdpowiedzUsuń